piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 13

Kolejnyyy :D !!!!

ROZDZIAŁ 13

5 dni później...

Od czasu pogodzenia się z Dylanem znowu było jak dawniej. Spotykaliśmy się, wygłupialiśmy i spędzaliśmy świetnie czas. Jednak spotkania nie były "sam na sam", gdyż bałam się bliższego kontaktu. Była z nami Meggie i przyjaciele Dylana, z którymi się zakumplowałam. Rozmawialiśmy właśnie o imprezie, którą chcieliśmy zorganizować na plaży, byli na nią zaproszeni wszyscy z miasteczka. Razem z Meggie zajęłyśmy się dekoracjami. Chciałyśmy pójść w motywy hawajskie. Jeździłyśmy po sklepach w poszukiwaniu różnych fajnych strojów i gadżetów. Gdy już wszystko zebrałyśmy, zabrałyśmy się do roboty. Impreza miała rozpocząć się o 8p.m, więc miałyśmy tylko 8h. Cała plaża otoczona była pięknymi, kolorowymi światełkami i kwiatami. Załatwiłyśmy nawet dmuchaną palmę! Przy wejściu można było nabywać lei ze sztucznych kwiatów. Na samym środku był wielki parkiet i stanowisko DJ'a, a po bokach małe stoliki z przekąskami i napojami. Wszystko wyglądało cuudownie i magicznie. Byliśmy z siebie dumni, bo odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Nadszedł czas imprezy, goście zaczynali się schodzić. Przez cały dzień nie widziałam nigdzie Dylana, miałam nadzieję, że przyjdzie na imprezę. To dziwne, że nigdzie go nie było. Zanim impreza zaczęła się na dobre, szybko poszłyśmy z Meggie przebrać w nasze super hawajskie stroje. Meggie zaprosiła chłopaka, poznanego na koloniach i zobaczywszy go szybko się zmyła. Zostałam sama, więc uznałam, że poszukam Dylana. Ze strony ulicy zobaczyłam jak kłoci się ze swoją babcią. Po chwili odszedł od starszej kobiety, a ja podeszłam do niego zapytać co się stało.
- Hej, coś się stało? - spytałam z troską.
- Co? Nie, nic.. Wszystko jest w porządku. - odpowiedział.
- Na peewno? - dociekałam się.
- Tak, tak...
- Będziesz dzisiaj na imprezie?
- Oczywiście, będzie superancko, tylko przedtem załatwię kilka spraw. - Pożegnał się i odszedł.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Było już coraz ciemniej, a Dylana wciąż nie było. Spędzałam wspólnie czas z moimi nowymi kolegami, gdy nagle przyszedł. Ucieszyłam się, jednak po chwili zobaczyłam, że chwyta za rękę jakąś blondynkę. Szyli w moją stronę. To na pewno była Ashley. Blondwłosa czarownica, znaczy była ładna, ale była z Dylanem...Wyglądała jak modelka... wysoka, szczupła, wysportowana - IDEAŁ. Miała czerwoną sukienkę i wszyscy się na nią patrzyli. Poczułam się strasznie, ale musiałam pozostać twarda. Podeszli i Dylan powiedział.
- Hei, poznajcie się. To jest właśnie Ashley.
Dziewczyna podała mi rękę, jakby z lekką odrazą. Najwyraźniej nie była szczęśliwa, że mnie widzi, z resztą ze wzajemnością.
- Cześć, jestem Nathalie. - przedstawiłam się. - Miło cię poznać. - gorszego kłamstwa nie mogłam jej powiedzieć..
- Tak, wiem kim jesteś.
- Fajnie, ja jakoś o Tobie wcześniej nie słyszałam. - powiedziałam śmiejąc się do Dylana.
Zrobiło się dziwnie, więc po prostu odeszłam. Siedziałam sama przy stole i patrzyłam jak tańczą i się obściskują. Poczułam się zazdrosna. Przecież ja powinnam tam stać!!! Chciałam się odegrać i sprawić, by Dylan poczuł się tak samo. Jednak to nie było w moim stylu, więc postanowiłam sobie dodać odwagi, sięgając po coraz to więcej kubków ponczu. Na szczęście moja babcia zmyła się wcześniej, więc nie widziała mnie w stanie, w którym byłam... Meggie próbowała mnie powstrzymywać od upijania się coraz bardziej, jednak jej się nie udało. A potem zrobiłam coś czego się straszliwie wstydzę i wolę o tym nie mówić.





czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 12


Witamy wszystkich :) wracamy po miesięcznej przerwie (dużo nauki itd ale nareszcie wakacje :D ) postaramy się popisać przez najbliższe kilka dni a później niestety wyjeżdżamy i wracamy aż w sierpniu ale mamy nadziej że wytrzymacie z nami jeszcze bo będzie coraz ciekawiej :*
MIŁYCH WAKACJI !!  

RODZIAŁ 12


Festyn trwał w najlepsze. Nasza budka cieszyła się dużą popularnością, jednak wszystko co dobre szybko się kończy. W sumie wiedziałam, że będę musiała się z tym zmierzyć, ale nie byłam jednak na to zbyt przygotowana. Zza rogu zaczaił się Dylan... Na początku widziałam jak nieśmiało zerkał w moją stronę, a po chwili chował się za innym stanowiskiem. Jednak w końcu zebrał się na odwagę i podszedł wpychając się w kolejkę.

- Możemy porozmawiać? - zapytał mnie Dylan.
- Nie widzisz, że jestem zajęta?
- To zajmie tylko chwilę. Proszę... - powiedział.
Ludzie w kolejce zaczęli się irytować. Krzyczeli:
- Co ty się tu wpychasz?! Szybciej, no!
- Dobra, spokojnie. Nathalie, klientowi nie możesz odmówić.
Spojrzałam na niego podejrzliwie.
- Dam ci 20 euro jak ze mną pogadasz.
Tak się wkurzyłam, że prawie mu w mordę przywaliłam.
- No nie daj się prosić, to na zbożny cel. - Nalegał nadal.
Ja jednak odwróciłam się, nie mając ochoty go słuchać. Wtedy wyciągnął z portfela 100 euro. Na ich widok zdębiałam i zrobiłam minę jakbym pierwszy raz widziała takie pieniądze. Spojrzałam na zegarek i spostrzegłam, że została minuta do końca mojej zmiany. Powiedziałam zadowolona:
- Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług, niestety to już koniec mojej zmiany, więc teraz obsłuży was moja koleżanka, Angela. - uśmiechnęłam się szyderczo do Dylana. - Angela, kochanie! Masz tutaj dużo roboty! - zawołałam do koleżanki.
Dylan początkowo nie wiedział o co chodzi, zobaczył Angelę i jego mina zrzedła. Uświadamiając sobie, że trzyma w tym momencie stówę, próbował szybko schować ją do kieszeni. Jednak Angelika była szybsza i złapała go za rękę.
- Nie tak szybko! Siadaj i odpręż się...
- Eee, ale... ja chciałem tylko... rozmienić pieniądze! - powiedział szybko Dylan.
Obserwując tą sytuację byłam bardzo rozbawiona, jednak po chwili poszłam do swojego namiotu i nie wiem co było dalej. Po kilku sekundach wszedł Dylan.
- Ładnie mnie wkopałaś. - powiedział wycierając usta.
Wyglądało to przekomicznie, więc zaczęłam się śmiać. Dylanowi chyba nie było jednak za bardzo do śmiechu, wziął butelkę wody i wypukał sobie nią gardło.
- No więc, o czym chcesz ze mną rozmawiać? - spytałam.
- Chcę Cię przede wszystkim przeprosić za tamtą sytuację... Chciałbym żeby było jak dawniej.
- Dobra, możemy zostać przyjaciółmi, ale jeżeli przyznasz, że kłamałeś.
- Jeżeli tak bardzo tego chcesz to się do wszystkiego przyznaję. Jestem świnią, prostakiem i największym chamem. Więc...?
- Zgoda, ale nie rób więcej takich numerów. - uśmiechnęłam się przyjaźnię.
- No nareszcie - powiedział Dylan.
- To jak ona cię nazywa? - Zapytałam zaciekawiona.
- Hmm.. kto??
- No twoja dziewczyna !?
- A no tak, ona nazywa się yyy... Ashley!
Z nieszczerym uśmiechem na twarzy przyglądałam się mu i rozmyślałam jaka może być ta Ashley, co on w niej takiego widzi? Czy jest wyższa, bardziej szczupła, a może ładniejsza ode mnie. To blond włosa piękność czy ruda dziewczyna o nieziemskim spojrzeniu. Co ona miała czego ja nie miałam?
- Mam nadzieje że szybko ją poznam. - Nie wiem poco to powiedziałam chyba z grzeczności, w sumie to nie chciałam jej poznawać, jeszcze wepchnęła bym ją pod jakiś autobus lub udusiła jak nikt by nie patrzył i same kłopoty by z tego wynikły. Ale po co ja się martwię żaden normalny chłopak nie chciał by poznawać swojej niedoszłej dziewczyny z teraźniejszą dziewczyną, więc luz...
- A wiesz tak się składa, że chyba za tydzień nas odwiedzi. Będziecie miały okazje się potkać
- O super - powiedziałam z zaciśniętymi zębami. - Na pewno się zakolegujemy.... Oo chyba muszę iść ktoś mnie woła....
- Ja nic nie słyszałem
- Nie ?! To ja pójdę sprawdzić, zobaczymy się później. PA - wyszłam.
- Okey... to na razie - odpowiedział zmieszany.
     




piątek, 2 maja 2014

Rozdział 11

Rozdział 11
Prosz... :)


3 dni później...

Siedziałam właśnie w moim domku na drzewie, który zbudował mój dziadek. Był on mały, więc mieściło się nim ledwie dwie osoby. Usłyszałam zza okna głos Meggie. Otworzyłam klapę, aby mogła wejść.
- No hej, czemu to zawsze ja muszę sprawdzać czy jesteś jeszcze żywa! Zainteresuj się mną czasem! - powiedziała moja przyjaciółka.
- Przepraszam, po prostu ostatnio dużo się dzieje, wynagrodzę Ci to jakoś.
- Dobra już się nie tłumacz. Słyszałam, że będziemy razem na budce pocałunkowej! Ajajajajaj! Tak się cieszę! - śmiała się Meggie. - A tak w ogóle jakim cudem się zgodziłaś? Ty spryciulo, chcesz zwabić Dylana do tej budki?? Haha przejrzałam cie na wylot
- Dylan to zamknięty rozdział. - powiedziałam.
- Co? Jak to? Co się stało?! - powiedziała zszokowana Meggie.
- Tak w dużym skrócie. Pocałowaliśmy się, a potem okazało się, że on ma dziewczynę.
- Co ty gadasz? A ja przed chwilą, przecież... - moja przyjaciółka nagle przerwała.
- Co ty przed chwilą zrobiłaś? - zaniepokoiłam się.
- Nic, nic! Chodź lepiej do domu. - powiedziała szybko.
- Meggie, natychmiast mów co zrobiłaś!
- Opowiem ci w środku, ale teraz zaufaj mi! Proszę chodź!
- Nie wiem co naskrobałaś, ale niech ci będzie, chodźmy. - powiedziałam i pobiegłyśmy do domu.
Weszłyśmy do mojego pokoju, a Meggie zaczęła zasuwać tam wszystkie rolety.
- Meg, co ty wyprawiasz?! - zapytałam.
- Dobra, słuchaj będziesz na mnie zła. Ale spotkałam dzisiaj Dylan. Zaczepiłam go i zagadałam z nim. Kazałam mu się nie ociągać i żeby w końcu coś zrobił, bo widać, że się lubicie.
- Meggie! Jak mogłaś mi to zrobić! Przecież on pomyśli, że nie jestem już na niego zła!
- Przepraszam bardzo, ale to nie moja wina. Powinnaś mi o tym powiedzieć.
- W porządku, masz rację. Nie powinnam się na Tobie wyżywać, ale po co te rolety?
- Jak to po co? Przecież on tu zaraz przyjdzie!
- Jak to przyjdzie? O nie, o nie, o nie!
- No, bo powiedziałam mu żeby się postarał, żeby przyszedł pod twój dom i zrobił coś romantycznego, a on musiał pomyśleć, że już nie jesteś na niego zła i, że czekasz na jego krok...bo wiesz pewnie myślał, że sobie o wszystkim mówimy jak to robią przyjaciółki. - Powiedziała ironicznie.
- Oj przestań! Już cię przepraszałam, przecież wiesz to, że nią jesteś i zawsze będziesz.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W dzień festynu
Nareszcie nadszedł oczekiwany dzień. Byłam podekscytowana a jednocześnie zdenerwowana. Wstałam o 7.00 aby przygotować się do festynu, który był o 10.00 chciałam wyglądać oszałamiająco aby chłopcy do mnie lgnęli, więc założyłam krótką, obcisłą, czarną  sukienkę i do tego wysokie obcasy. Jak dla mnie wyglądałam bombowo, jednak babcia widząc mój strój zbladła i kazała mi się przebrać w coś skromniejszego, wbiła mnie w jakąś starą, wiejską suknie, która po lekkiej obróbce leżała na mnie całkiem dobrze, więc zrobiłam sobie make up i poszłam w stronę domu Meggie. Moja przyjaciółka wyglądała przepięknie. Miała na sobie krótką, czerwoną spódnicę i koronkową bluzeczkę, do tego delikatną biżuterię. Wszystko w całości komponowało się rewelacyjnie.
- Meggie! Jak ty pięknie wyglądasz!
- Wiem, wiem! Ty też niczego sobie. - zaśmiała się moja przyjaciółka.
Nagle zobaczyłyśmy grupę motorzystów jadących w stronę festynu. Jeden motor bardzo mi coś przypominał... Olśniło mnie, że to motor Dylana, ten na których wracaliśmy z ogniska. Schowałam się za Meggie i na szczęście nikt mnie nie zauważył. Zbliżała się już godzina rozpoczęcia festynu, więc pojechałyśmy tam. Po przyjeździe szybko poszłyśmy na nasze stanowisko, gdzie rozdzielono nas na grupy. Byłam z Angeliką, córką głównej organizatorki. Nie była ona zbyt piękna i miła. Miała brązowe włosy związane w kucyka, okrągłą twarz i ubrana była w brązową, rozciągniętą bluzkę. Jednym słowem, wyglądała niechlujnie. Była wredna i myślała, że jest najlepsza. Według planu miałyśmy zmieniać się co 1h. Gdy byłyśmy już przy naszym stanowisku, Angela powiedziała.
- Ja ustanę pierwsza i pokażę ci jak to się robi.
Oburzyło mnie to. Jednak postanowiłam siedzieć cicho i oglądać Angelę w akcji. Minęło już 10 minut, a przy naszej budce nie było jeszcze ani jednego klienta. Było mi jej szkoda. Siedziała smutna i zawiedziona. Postanowiłam jej pomóc. Podeszłam do grupki chłopców i powiedziałam.
- Chłopaki, jest sprawa. Mam ogromną prośbę. Widzicie tę smutną dziewczynę siedzącą przy budce z pocałunkami?
- No widzimy. - powiedział jeden.
- Czy któryś z was nie chciałby skorzystać z jej usług?
Wybuchnęli śmiechem.
- Serio? Sorry, ale nie.
- Weźcie, pod tą wredną maską kryje się naprawdę fajna dziewczyna.
- A co my z tego będziemy mieli? - zapytali.
- Każdemu kto się odważy dam 5 euro. - zaproponowałam.
- Umowa stoi, ale w gratisie za darmo będziemy mogli skorzystać z twoich usług. - powiedział jeden.
Wtedy reszta zaczęła mu przybijać piątki. Ach ci chłopcy i te ich głupie zachowania...
- Stoi. Ale tylko ci, którzy pocałują Angelę. - rzekłam i wróciłam na stanowisko.
Za chwilę podeszli do niej wszyscy chłopcy, z którymi gadałam. Było ich pięciu. Każdy wybrał pierwszą z trzech możliwości.
1 euro - buziak w policzek. :*
3 euro - krótkie cmoknięcie :*
5 euro - soczysty buziak :* :* :*
Angela się ucieszyła i spojrzała na mnie z pogardą. Nie ruszało mnie to i tak cieszyłam się z tego co zrobiłam. Nadeszła moja kolej, Angelika podeszła do mnie i powiedziała.
- Wiem, że to twoja sprawka. Nie musiałaś.
- Ale chciałam, zasługujesz na to.
Angela uśmiechnęła się miło.
- Jeżeli będziesz mnie potrzebowała, wołaj.


sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 10

Łapajcie nowy rozdział :D mamy nadzieje że wam się spodoba i postaramy się częściej dodawać posty ale na razie nie jest to takie proste (brak czasu :(  albo Olka która się nie może skupić :P) no nic życie...więc ułóżcie się wygodnie, odprężcie się i wczujcie, bo oto...

Rozdział 10

Siedziałam sobie w pokoju czytając książkę, nagle usłyszałam krzyk mojej babci "Wyjdź stąd, wyjdź stąd! Nie chcę cię tu widzieć!". Zaniepokoiłam się i wyszłam sprawdzić co się dzieje.
Zobaczyłam, że moja babcia nie chce wpuścić kogoś do domu. Zapytałam się:
- Co się dzieje babciu?
- A nic, nic wnusiu. Wracaj do pokoju.
- Nathalie? Możesz tu na chwilę wyjść? - usłyszałam głos Dylana.
- Babciu, przestań. Otwórz te drzwi. - powiedziałam.
Babcia odsunęła się i poszła do pokoju, a ja wyszłam na zewnątrz.
- Co chciałeś? - zapytałam 
- Po pierwsze czemu twoja babcia zachowuje się jak wariatka? A po drugie chciałem wyjaśnić wczorajsze zajście. Bardzo mi głupio. Myślę, że powinnaś coś wiedzieć.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - przerwałam mu.
- Ale chcę. - powiedział stanowczo, łapiąc mnie za rękę.- Posłuchaj...to co się wczoraj wydarzyło było czymś...wielkim, całą noc o tym myślałem i myślę ciągle! Tam ten pocałunek chyba obojgu nam coś uświadomił. Nathalie ja...
- Przestań!!! - wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
- O co chodzi ? - Spojrzał się na mnie dziwnie.
- Ja o wszystkim już wiem, nie rozumiem czemu ten cały czas to przede mną ukrywałeś!!! A ja głupa dałam się nabrać :'( Zaufałam ci a ty mnie zawiodłeś. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Spokojnie Nat, nie bardzo rozumiem... - Powiedział drapiąc się po głowie.
- Wiem, że masz dziewczynę.
Dylan zbladł. Milczał... Nie wiedział co powiedzieć. Miał przerażoną minę. Po chwili wyjąkał:
- Skąd ty to wiesz?
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! To nie jest w tym momencie najważniejsze!!! - wykrzyknęłam odwracając się w stronę domu.
- Nie, czekaj! Przepraszam! - Zatrzymał mnie. - Tak, to prawda. miałem dziewczynę jeszcze wczoraj, ale to już skończone!
Zdziwiłam się. Czyżby z nią zerwał po wczorajszym? To nic i tak byłam na niego wściekła.
- Nie obchodzi mnie, że teraz to skończone. Przez cały czas mnie okłamywałeś!!!
- Nigdy o to nie pytałaś!
- Ale mnie pocałowałeś!
- To ty mnie pocałowałaś - oburzył się.
- Ale jak widać nie miałeś nic przeciwko.
Cała ta rozmowa przybrała dziwny kształt, Dylan się zaśmiał i znowu zaczął mnie czarować tym swoim pięknym uśmiechem. Nie mogłam się złamać mówiłam sobie w duchu "Nat tylko tego nie odwzajemniaj, musisz być twarda. Pamiętaj co ci zrobił, nie możesz się teraz uśmiechnąć!!!" Niestety, to nic nie pomogło, kolana ledwo utrzymywałam, więc co tu mówić o uśmiechu. Cały mój plan legł w gruzach uśmiechaliśmy się do siebie, a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Jak to mówią śmiech jest zaraźliwy ale to nie znaczy, że już nie byłam na niego zła, ciągle miałam do niego złe nastawienie. Po chwili powiedział:
- Nathalie, jesteś naprawdę wyjątkową dziewczyną. Z nikim nie czułem się tak świetnie jak z tobą. Bardzo mi na tobie zależy i nie chce tego popsuć. Dasz mi jeszcze jedną szanse?
Nie umiałam się na niego dłużej gniewać i właśnie miałam mu wybaczyć, kiedy nagle zadzwonił jego telefon.
Dylan dyskretnie zajrzał na wyświetlacz i zostawił komórkę w spokoju.
- Nie odbierzesz? - zapytałam
- Nie w tym momencie.
- Przestań...odbierz może to coś ważnego.
Dylan westchną i szybko wyjął telefon z kieszeni, jednak nieoczekiwanie wyślizgnął się mu z ręki i urządzenie wylądowało przed moimi nogami. Podniosłam go by mu podać i przez przypadek zerknęłam na ekran. Zobaczyłam na nim imię albo raczej przydomek dzwoniącego. Rozgniewana oddałam telefon chłopakowi i powiedziałam:
- Idź porozmawiaj ze swoim "Misiaczkiem"! - i uciekłam do domu.
Dylan spuścił głowę, odrzucił połączenie i odszedł spod mojego domu.        
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozwścieczona zatrzasnęłam drzwi, po czym babcia szybko zareagowała.
- I co?
- Nic. Babciu, jednak zmieniłam zdanie. Zapisz mnie do tej budki. - powiedziałam stanowczo.
- Czemu zmieniłaś zdanie? - Zdziwiła się.
- Chce po prostu... pomóc mojej babci - Uśmiechnęłam się do niej.
To nie była prawda, chciałam odreagować, uciec od tego, a przy okazji się zemścić... Jak? To proste. Jeżeli Dylan naprawdę coś do mnie czuł, to na pewno nie będzie szczęśliwy widząc mnie całującą innych chłopaków. Wtedy wydawało mi się, że to świetny plan...      




:):):)

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 9

Hej ;) Przybywamy z nowym rozdziałem ;) Powstał w ramach świątecznej nudy xd Zachęcamy do czytania i prosimy o polecanie naszego bloga, gdyż jak widzicie, jest on niestety mało popularny :( MIŁEGO CZYTANIA! <3



- Co się dzieje babciu? - zapytałam zmartwiona.
- Chodzi o ciebie i Dylana.
- A tamto....Yyyy, no wieszzz.. To było... Taki impuls...yyyy no nie wiem co powiedzieć.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, ale musisz wiedzieć jedną ważną rzecz
...Dylan ma dziewczynę o.O

Rozdział 9

- Co? - Wiem doskonale co powiedziała, ale nie chciałam tego przyjąć do wiadomości.
- Wnusiu tak mi przykro, on nie był ciebie wart.
- Nie wierzę, skąd niby to wiesz?
- Od Alexandry.
- Co, co, co?! Dlaczego?! Po co to całe swatanie? Od początku przecież coś knułyście! I po co to wszystko, jak wiedziałyście, że on ma dziewczynę! - powiedziałam wściekła ze łzami w oczach ,-.-,
- No wiesz, ta jego dziewczyna jest jędzą, wredotą i strasznie go wykorzystuję. I tak sobie pomyślałyśmy z Alexandrą, że ty byś była dla niego idealna i byłyśmy pewne, że jak tylko ciebie pozna to rzuci tę księżniczkę...
-...ale tego nie zrobił. - dokończyłam załamana, ocierając łzy usiadłam na łóżku. Zapadło niezręczne milczenie, babcia nie wiedziała co powiedzieć.
- tak mi przykro Natalie - rzekła, wyciągając ręce aby mnie przytulić.
- Nie dotykaj mnie. Nie spodziewałam się tego po tobie, babciu i nie mam ochoty z tobą dłużej rozmawiać, wyjdź i zostaw mnie samą. - powiedziałam znowu unosząc się gniewem.
Kiedy tylko babcia wyszła, zaczęłam wypłakiwać się w poduszkę. Byłam załamana, nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Wiele pytań sunęło mi się na myśl. Wydawało mi się, że on też coś do mnie czuje, przecież się pocałowaliśmy i to nic dla niego nie znaczyło? Myśli nie dawały mi spokoju. Po 10 min, gdy troszeczkę ochłonęłam zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki Katie. Opowiedziałam jej o całym zajściu, poradziła mi by olać tego "dziada". Bardzo wsparła mnie na duchu, po godzinnej rozmowie byłam taka rozluźniona jakby ktoś dał mi grzybki halucynki. Zasnęłam spokojnie, cieszę się, że mam taką wspaniałą przyjaciółkę, chociaż nie było jej przy mnie wspierała mnie najlepiej jak może co bardzo doceniam. Katie poznałam w gimnazjum, było to wtedy gdy Nathan zostawił mnie dla swoich nowo poznanych znajomych, ale to zupełnie inna historia. Byłam samotna, a Katie, która się wtedy wprowadziła do naszego miasta potrzebowała kogoś kto ją oprowadzi. Zgodziłam się i tak właśnie się zaprzyjaźniłyśmy. Od razu znalazłyśmy wspólny język, obie kochamy muzykę i mamy mega fazę na Adam Sandler'a, co więcej zaciągnęła mnie do kościoła co bardzo zbliżyło mnie do Boga i moje życie nabrało sensu. Mniej się kłóciłam z rodzicami, przywiązywałam więcej uwagi na krzywdę innych itd. Ona sama rozpoczęła duchowne życie po rozwodzie jej rodziców. To była dla niej katastrofa, załamała się, straciła nadzieję na prawdziwą miłość, żaden psycholog nie mógł jej pomóc, aż spotkała księdza, który wytłumaczył jej wiele spraw i poukładał jej w głowie. Powiedział jej zdanie które często mi powtarza, gdy coś mi się nie udaje "Bóg ma dla ciebie własny plan, to On wszystko kontroluje z góry i jeżeli tylko Mu zaufasz, spełni się to co dla ciebie najlepsze".

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Następnego ranka.

Wstałam, wzięłam zimny prysznic i poszłam na śniadanie. Po całym domu roznosił się zapach tak zwanych "Przeprosinowych Placków", babcia zawsze je robiła jak zrobiła jakąś głupotę i chciała wybaczenia lub jak chciała żeby coś dla niej zrobić, i jak tu się na nią gniewać. A tak po za tym były to najpyszniejsze placki świata, wiec nawet fajnie, że się z nią pokłóciłam. Usiadłam na hokerze stojącym przy ladzie i powiedziałam do stojącej tyłem Babuni:
- Dzień dobry.
- Oo Nathalie...słuchaj, strasznie cię przepraszam za tą całą sprawę, nie powinnam nic robić za twoimi plecami. Wybaczysz mi?? - Poprosiła przesuwając talerz z plackami w moją stronę.
- Pewnie, że ci wybaczę. Za bardzo się wczoraj uniosłam. Byłam zła na niego, a na tobie odreagowałam, nie powinnam tak robić przepraszam, przecież chciałaś dobrze...ale więcej tak nie rób! - Zaśmiałam się
- Dziękuję. A jeżeli chodzi o Dylana to wredna z niego świnia, ja już sobie porozmawiam o jego zachowaniu z Aleksandrą...
- NIE!! - przerwałam jej - Chcę zamknąć tą sprawę. Niech sobie robi co chce to jego wybory. Obiecaj mi że nie będziesz się wtrącać.
- Dobrze, dobrze - Zdziwiła się babcia - To zmieńmy temat. Pamiętasz ten coroczny festiwal  w "Lands End Visitors Centre", jeździliśmy tam razem z dziadkiem??
- Tak pamiętam tam było super. - powiedziałam podekscytowana siadając na kanapę biorąc talerz z cieplutkimi placuszkami.
Festiwal był organizowany co roku, a pieniądze które były na nim zebrane trafiały do sierocińców. Zjeżdżali się tam ludzie z pobliskich miast i wsi. Było tam wiele atrakcji, wesołe miasteczko, dużo jedzenia i moje ulubione - otwarta scena, czyli ochotnik mógł wejść na scenę i zaśpiewać, zatańczyć lub opowiedzieć dowcip. Wszyscy to kochali, ja też zawszę chciałam wystąpić ale nigdy nie miałam odwagi, może w tym roku....
- Więc wczoraj byłam na spotkaniu dotyczącym organizacji i zgadnij kto został jednym z przewodniczących? - uśmiechnęła się Babcia.
- Ty?! Babciu to wspaniale, zawsze o tym marzyłaś, zasłużyłaś na to - ucieszyłam się.
- I wiesz, to jest za tydzień a ja potrzebuję jeszcze jednej osoby do pewnej atrakcji.
- Chętnie pomogę. Co to za atrakcja?
- Budka z Pocałunkami - powiedziała szybko, słabo słyszalnie.
- Co?! Nie, nie. Jak widzisz za dużo się już nacałowałam.
- Oj wnusiu mówiłaś, że chcesz o tym zapomnieć, a to na zbożny cel. Proszę, potrzebna mi jeszcze jedna dziewczyna.
- Poproś Meggie.
- Ona już jest zapisana, wiesz jaka ona jest, sama się zapisała jak co roku.
Co prawda to prawda ona kochała te imprezy, a zawszę obstawiała te stanowisko razem z innym dziewczynami, których nawet nie lubiła, więc może przydałaby się jej koleżanka na miejscu....chociaż nie. Nie czuję się teraz gotowa żeby to zrobić, grzecznie odmówiłam:
- Przykro mi babciu jednak jeszcze za wcześnie na to. Na pewno kogoś znajdziesz - pocieszyłam ją po czym złapałam kolejnego placka i rozkoszowałam się jego smakiem.                                  
                   

Koniec!

MOKREGO DYNGUSA! :)

piątek, 28 marca 2014

Rozdział 8

Rozdział 8




[...] - Jeżeli ja cię nie mogę mieć, to nikt cię nie będzie miał! - po czym rzucił się na mnie.
Zaczęłam głośno krzyczeć i wołać pomocy. Jednak było już zbyt późno, wszyscy spali. Szarpałam się z nim, jednak był o wiele silniejszy...
Nagle złapał mnie za szyję i przydusił, brakowało mi powietrza, wiedziałam, że długo już nie wytrzymam. Zamknęłam przerażona oczy, czułam jak nogi się pode mną uginają. Bałam się... Nagle przestałam czuć cokolwiek. Otworzyłam oczy i ujrzałam nieprzytomnego, Jamesa, za którym z zakrwawioną ręką, stał mój wybawiciel - Dylan. Zapłakana rzuciłam mu się na zakrwawioną szyję i nagle straciłam przytomność.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Ocknęłam się na kanapie w dużym pokoju. Na podłodze były ślady krwi, które prowadziły do łazienki. Strasznie się przestraszyłam, jednak musiałam to sprawdzić. Wzięłam patelnię i poszłam do zakrwawionej ubikacji. Zobaczyłam tam jednak Dylana opatrującego swoje rany. Spojrzał na mnie i kontynuował to co robił.
- Oo, już wstałaś. - powiedział.
- Ile byłam nieprzytomna?
- 2 dni...
- Ile?! - zapytałam zaskoczona.
- 10 minut. - powiedział posyłając mi lekki uśmiech.
- Co się stało.
- No cóż... Gdy byłem już prawie w domu, usłyszałem wołanie o pomoc dochodzące z twojego podwórka, szybko przybiegłem sprawdzić co się dzieję, a gdy zobaczyłem Jamesa, który próbował cię skrzywdzić, wprowadziłem w życie nasz plan B, tyle, że zadziałałem ręką a nie głową. - zaśmiał się, pokazując rękę. 
- Chodź do salonu, ja przyniosę bandaże i opatrzę ci te skaleczenia. - powiedziałam z troską.
Usiedliśmy razem na kanapie i zgasiliśmy światło, żeby nie zwrócić uwagi Jamesa, który w każdej chwili mógł się ocknąć i wparować do domu, zaczęliśmy rozmowę. 
- Ajjjććć! - wyszeptał, gdy zaczęłam odkażać ranę.     
- Słuchaj, bardzo, bardzo Cię przepraszam. To wszystko moja wina. Powinnam Cię posłuchać i wcale tam nie jechać. Przeze mnie masz tylko same problemy.
- Przestań, wreszcie nie jest tu nudno. - uśmiechnął się.
- Jak mogłabym ci się odwdzięczyć?
- W sumie to niczego nie potrzebuję, ważne, że ty jesteś bezpieczna. - Powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
Patrzyliśmy się tak na siebie przez dobrą minutę. Było ciemno, jedynie lampka była zapalona i rzucała światło na jego pełną uroku twarz. Moje serce biło coraz szybciej. Oboje milczeliśmy i powoli się do siebie zbliżaliśmy. Był już tak blisko mnie, że czułam jego oddech. Nie chciałam czekać, aż on zrobi pierwszy krok, więc odważyłam się i pocałowałam go. Lekko muskaliśmy się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie do siebie. Moje zaś owinęły się mu na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Całowaliśmy się coraz namiętniej. A ja chciałam żeby ten pocałunek trwał wiecznie...
Nagle do pokoju weszła Babcia!!! Zdębiała na nasz widok. Szybko się opamiętaliśmy, lecz byliśmy bardzo skrępowani.
- Yyy.. to ja już może pójdę.. - powiedział speszony.
- Tak, to dobry pomysł. - odpowiedziała stanowczym głosem, otwierając mu drzwi.
A ja w tym czasie szybko czmychnęłam do pokoju by nie musieć tłumaczyć się z krępującej sytuacji. Moje szczęście było nie do opisania, od dawna marzyłam o tej chwili. W końcu będziemy z Dylanem więcej niż tylko przyjaciółmi... Do pokoju weszła blada jak ściana babcia, miała bardzo smutny wyraz twarzy, wyglądała jak by stało się coś strasznego.
- Co się dzieje babciu? - zapytałam zmartwiona.
- Chodzi o ciebie i Dylana.
- A tamto....Yyyy, no wieszzz.. To było... Taki impuls...yyyy no nie wiem co powiedzieć.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, ale musisz wiedzieć jedną ważną rzecz....



...Dylan ma dziewczynę o.O
        

wtorek, 11 marca 2014

Rozdział 7

Hej, hej! :)

Nadrabiamy zaległości i dzisiaj nowy rozdział! :) Wyjątkowo po 2 dniach :P Pozostały nam jeszcze dwa rozdziały do nadrobienia i mieeejmy nadzieję, wrócimy do normalności :D Miłej lektury! ^_^



Ciąg dalszy rozdziału 6...

[...] - Gdzie twój chłopak? Wystawił Cię? A może go nigdy wcale nie było? - powiedział złośliwie.
- A co cię to obchodzi ?! To nie twoja sprawa! Nie mógł dzisiaj przyjechać. 
- To może ci go zastąpię? - powiedział wyciągając do mnie rękę.
- Nie trzeba... - odpowiedział tajemniczy głos obejmując mnie od tyłu.

Przestraszyłam się, nie wiedziałam kto to może być... Jednak po głosie poznałam, że był to Dylan! Odwróciłam się i moje przypuszczenia okazały się słuszne. 
- Dylan?! Co ty tu robisz?! - zapytałam zdziwiona.
- Głuptasie, zapomniałaś, że zaprosiłaś mnie na te ognisko? - powiedział.
- Aa, tak. Chodź na słówko... - powiedziałam i pociągnęłam go na stronę. 
- No hej, o co chodzi? - spytał śmiejąc się.
- Ty jeszcze się pytasz o co chodzi?! Miałeś się nie wtrącać!
- Taaaaaak... kłamałem. Co myślisz, że tylko ty możesz? - zaśmiał się.
- Nie rozumiem, po co tu przyszedłeś? 
- Chyba nie sądziłaś, że zostawię cię z tym psycholem!
- A co z twoim przesłuchaniem? 
- Odwołane... 
- Ta, jasne... Ale skoro tu jesteś to co robimy?
- Dobra, plan jest taki. Ja udaję twojego mena a ty się pięknie uśmiechasz.
- I co, myślisz, że on w to uwierzy?
- Zaufaj mi, jestem aktorem. - uśmiechnął się. - Zawsze zostaje jeszcze plan B. 
- Jaki?
- Wyjadę mu z czoła. 
- Jesteś niemożliwy. - zaśmiałam się.
- To co? Przedstawienie czas zacząć! - Wziął mnie za rękę i poprowadził do ogniska. 
Mimo, że tylko udawaliśmy bardzo mi się to podobało i chciałam jeszcze bardziej się w to wczuć. James odczepił się od nas, a ja mogłam cały wieczór mile spędzić z Dylanem. Czułam się fantastycznie! Darzyłam go coraz głębszych uczuciem. Nie chciałam, aby ten wieczór się
skończył... Nie chciałam, aby to było tylko udawanie... Zastanawiało mnie tylko czy Dylan odwzajemnia moje uczucia. Ale miałam nadzieję, że jednak też coś do mnie czuje, bo w sumie nie rezygnowałby dla mnie z castingu i nie przyjeżdżał tutaj... 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wszyscy rozchodzili się do domów. Dylan zaproponował, że mnie odwiezie. Gdy byliśmy już na parkingu zapytałam.
- Gdzie twoje auto?
- Przyjechałem czymś mniejszym. - powiedział wskazując na czarny motor, dokładnie ten, który widziałam jadąc do ośrodka. - No to wsiadaj. - powiedział dając mi kask.
Wykorzystałam sytuację i powiedziałam.
- Nigdy nie jeździłam motocyklem i trochę się boję.
- Nie bój się, obejmij mnie za brzuch i trzymaj się mocno. - Dokładnie to chciałam usłyszeć. Zadowolona wsiadłam na pojazd. Było bardzo przyjemnie, wtuliłam się w Dylana i rozkoszowałam się chwilą. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Niestety, już po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Chciałam, aby się wcale nie zatrzymywał, ale to zrobił! Jednak romantyczny nastrój wcale nie znikł. Motor zaparkował pod domem swojej babci i podprowadził mnie pod same drzwi mojego domu. Chciałam mu w jakiś sposób
podziękować, więc zbliżyłam się do niego powoli i mocno go przytuliłam, szepcząc mu ciche "dziękuję" do ucha. Po czym dałam mu szybkiego całusa w policzek. Dylan uśmiechnął się, jednak pozostał poważny. Skrępowanie machnął ręką i szybko poszedł w swoją stronę. Byłam szczęśliwa, nie mogłam doczekać się co przyniosą kolejne dni. Wyciągając klucze z torby zauważyłam, że nikogo nie ma w domu, a na drzwiach wisiała notka z informacją od babci.
" Wrócę późno.
                          Babcia"
Z jednej strony cieszyłam się, że jej nie ma, gdyż nie miałam ochoty opowiadać wrażeń z ogniska, wolałam zostawić to dla siebie. Nagle usłyszałam szelest w krzakach i ciche "pst, pst! Nathalie!". Zdziwiło mnie to i zastanawiałam się kto to może być. Podeszłam więc powolutku do krzaków i dostrzegłam wysokiego mężczyznę. Było ciemno, więc nie dostrzegłam jego twarzy, jednak po 5 sekundach zorientowałam się, że to James! Wystraszyłam się i nie wiedziałam co miałam robić. To była pułapka! James powiedział:
- Jeżeli ja cię nie mogę mieć, to nikt cię nie będzie miał! - po czym rzucił się na mnie.
Zaczęłam głośno krzyczeć i wołać pomocy. Jednak było już zbyt późno wszyscy spali. Szarpałam się z nim, jednak był o wiele silniejszy...