sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 5

Witamy. Przepraszamy za tak późną godzinę dodania, ale już jest!!! Rozdział 5 :D

Rozdział 5

Następny dzień rano.

Przez całą noc nie spałam. Ciągle myślałam o tym incydencie z Jamesem. Gdy wróciliśmy wczoraj do domu, zamknęłam się w swoim pokoju i nie odezwałam się ani słówkiem do nikogo. Byłam zdenerwowana i roztrzęsiona, nie wiedziałam już co robić. Powiedzieć komuś, czy nie? Zdecydowałam jednak, że zostawię to dla siebie. Nie miałam ochoty iść dzisiaj na żaden spacer z Dylanem. Czułam się okropnie, więc napisałam mu że nie mogę z nim iść, bo pojechałam z babcią do miasta, co było dobrą wymówką gdyż naprawdę moja babunia tam pojechała. Siedziałam sobie sama w domu i płakałam z bezradności, gdy nagle ktoś zapukał do moich drzwi. "Pewnie listonosz, którego oczekiwałam" - Pomyślałam i otworzyłam drzwi.
Ku mojemu zdziwieniu był to Dylan. Przestraszyłam się, więc odruchowo zamknęłam mu drzwi przed nosem, nie chciałam żeby widział moje łzy...
- Yyy..Natalie? Idziesz? - Zapytał zmieszany.
- Gdzie mam iść? - Odpowiedziałam.
- Noo, na Jogging - Powiedział.
- Nie dostałeś SMS'a?! - Zdziwiłam się.
- Jakiego esemesa? A no tak, mam wyciszoną komórkę! Poczekaj zaraz sprawdzę... 'Musimy odwołać dzisiejsze spotkanie jadę z babcią do miasta. Natalie'. A dobra, spoko. To na razie - Odwrócił się i poszedł
Odetchnęłam z ulgą. Lecz po chwili zawrócił się i wykrzykną:
- Zaraz zaraz, przecież ty jesteś w domu - Oburzył się.
- Yyyy.. bo my zaraz wyjeżdżamy. 
- Ty ściemniaro! Nie ma samochodu twojej babci ! 
- Oj no dobra...mam zły humor i nie mam ochoty na Jogging dzisiaj. Możesz to uszanować? - Zdenerwowałam się
- Mógłbym...ale tego nie zrobię - Zaśmiał się. - Okłamałaś mnie więc teraz musisz mi powiedzieć o co chodzi.
- A co jeżeli nie powiem?
- To będę siedział pod tymi drzwiami i śpiewał ci piosenki... na przykład... One Direction, tak długo dopóki mi nie powiesz.
- Nawet lubię ten zespół więc dawaj ile chcesz.
Chłopak usiadł pod moimi drzwiami i zaczął grzebać coś w telefonie. Zignorowałam go, bo w sumie co mi mógł zrobić. "Pośpiewa pośpiewa i se pójdzie." - Myślałam.
Parę minut później zmieniłam zdanie całkowicie, rozpętało się jakieś piekło. Dylan nie umiał śpiewać w ogóle, wył jak dziecko, fałsz było słychać w każdym jego słowie, a na dodatek śpiewał tak głośno, że zwrócił na siebie uwagę wszystkich sąsiadów z okolicy. Załamana otworzyłam drzwi i powiedziałam:
- Dobra wchodź, tylko przestań, błagam.
 Wszedł uśmiechnięty i usatysfakcjonowany, wesołym krokiem do mojego domu.
- A ty co dzisiaj taki wesoły? - Burknęłam.
- Mam dzisiaj ważne przesłuchanie i muszę pozostać zmotywowany, ale ty mi lepiej powiedz co się dzieje z tobą? - Spojrzał na mnie. - Ale czekaj ty płaczesz ?! - Zdziwił się.
- Wcale nie.
- Już nie kłam, bo za bardzo ci to nie wychodzi. Co się dzieje? Przecież wczoraj jeszcze tryskałaś energią. Coś z babcią ?
- Nie...
- Pokłóciłaś się z Meggie ?
- Nie...
-Natally!! Nie mogę zgadywać w wieczność. Powiedz o co chodzi, proszę. Martwię się o ciebie i nie chcę żebyś płakała, może będę mógł ci jakoś pomóc
- Nikt nie może mi pomóc...ale dobra - Zasmuciłam się - Na koloniach poznałam chłopaka nazywa się James...
- Aaaa podoba ci się ?
- Nie, nie, wręcz przeciwnie, to on lubi mnie. - Przerwałam. - W sumie to na początku wydawał się spoko, ale później zrobił coś... złego - Mówiłam zdenerwowana. - Więc, sprzątaliśmy po kolacji... byliśmy sami... James powiedział że mnie lubi, a ja nic do niego nie czuje, więc mu grzecznie powiedziałam, że nic z tego nie będzie, a poza tym jest miedzy nami zbyt duża różnica wieku. I on wtedy... - Wybuchłam płaczem.
-Co on zrobił ?! - Zapytał przestraszony.
- Bardzo się wkurzył, nagle stał się zupełnie innym człowiekiem , rzucił mnie na stół...nie mogłam się ruszyć, zaczął mnie rozbierać. Czułam się strasznie, nie wiedziałam co robić, powiedziałam mu nawet, że mam chłopaka, ale nie uwierzył... więc wzięłam stojącą na stole solniczkę i sypnęłam mu prosto w oczy i na szczęście w ten sposób udało mi się uciec. Już wolę nie myśleć co mogło by się stać, gdybym jednak nie dała rady się mu wymknąć. A najgorsze jest to, że on mógł coś zrobić tym dziewczynkom z ośrodka, a tego bym sobie nie wybaczyła...
Nie mogłam przestać płakać opowiadając mu to, on też nie wydawał się być taki wesoły jak wcześniej. Zaciskał mocno pięści wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć. Wstał i powiedział:
- Zabiję drania. Gdzie on mieszka ?- Zapytał groźnie.
- Co? Nie! Ty nic nie wiesz i nikt nie może się o tym dowiedzieć! Rozumiesz? - Powiedziałam, próbując uspokoić go.
- Ty chyba sobie żartujesz, myślisz, że tak to zostawię? To się mylisz...
- Ale on ma 25 lat i nie pozwolę byś się dla mnie narażał!
- Ja się wcale ciebie nie pytam o zgodę.
- A co z twoim przesłuchaniem ? Miałeś się nie denerwować, więc proszę! Daj mi to załatwić samej.
Ochłonął trochę i powiedział:
- Dobra, więc jaki masz plan ?
- Posłuchaj dzisiaj jest ostatni dzień, wystarczy tylko, że przetrwam te ognisko, pożegnam się z drużyną i szybko się zmyję. A Jamesa będę omijała szerokim łukiem.
- Ha... to ty chcesz tam jeszcze iść? Do tego... pedofila? Wystawiasz się na tacy Nathalie. Ale dobra, rób co chcesz, skoro o to prosisz to nie będę się wtrącał. Ale wiedz, że gdyby nie te przesłuchanie, to gościu już dawno miał by rozwaloną gębę. - Powiedział i wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi.                              
Nie widziałam go jeszcze takiego. Pierwszy raz w ogóle widziałam żeby ktoś tak się wkurzył. Żałowałam, że mu o tym powiedziałam, przeze mnie mógł przecież zawalić przesłuchanie. I gdyby tego jeszcze było mało, to teraz wiedział o wszystkim i mógł powiedzieć to mojej babci i nie ukrywam, nie byłam na to przygotowana i nie wiem czy kiedykolwiek będę. Pozostało mi tylko wierzyć że Dylan będzie trzymał język za zębami.
Po tej kłótni, zaczęłam się solidnie zastanawiać jak mam zamiar unikać Jamesa, przecież to było praktycznie niemożliwe, ośrodek nie był zbyt duży, a z tego co zdradziła mi nasza główna organizatorka, po tym jak odjadą dzieciaki, odbędzie się specjalna impreza dla samych wolontariuszy, których było ok. 15, więc raczej trudno będzie mi unikać osoby, która zapewne będzie mnie szukała, w takiej małej grupce...
W sumie to te rozmyślanie wcale nie przyniosło większych efektów, a tylko pogorszyło mi humor, więc przestałam i wróciłam do tego co robię najlepiej, czyli płaczu...           

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 4

Hej, kolejny rozdział. Ostatnio było trochę śmiechu, a tym razem na poważnie. Miłego czytania :)

Rozdział 4

Coraz więcej czasu spędzałam z Dylanem. Codzienne joggingi nas do siebie zbliżyły. Pomogłam mu pomalować płot. Nie zapomniałam też o mojej przyjaciółce, Katie i przyjacielu Nathanie. Właśnie gadałam z nimi na skypie.
- Heej! Co u was słychać? - zapytałam.
- Siema, mała! Spoko, spoko. Właśnie wróciłem z treningu. - powiedział Nathan.
- A ty, Katie?
- Ja sobie siedzę i myślę jak za tobą tęsknię. - powiedziała smutna.
- Uuuuu... nie smutaaj! Wrócę za 1,5 miesiąca. - pocieszyłam przyjaciółkę.
- A co u ciebie? Coś nowego?
- A wiecie... poznałam kogoś.
- Łuuuu! Poproszę o szczegóły! - ożywiła się Kat.
- Ale mówisz o koleżance, prawda? - zaniepokoił się Nathan.
- Oczywiście, że o chłopaku. - zdziwiła się Katie.
- Więc poznałam go na plaży. Jest mega przystojny i chyba mnie lubi.
- No nareszcie poznałaś jakiegoś fajnego chłopaka !! To kiedy go poznam?
- Och, Kat, nawet jeszcze nie wiadomo czy coś z tego będzie! - powiedziałam.
- No właśnie, nie nakręcaj się tak. - wtrącił Nathan.
Pogadałam trochę z nimi. Okazało się, że Nathan znowu wyrwał jakąś laskę. Cały Nathan - to typowy podrywacz. Co ciekawe, moi najlepsi przyjaciele wcale się nie lubią. Katie jest zupełnym przeciwieństwem Nathana, uważa go za kretyna, który myśl tylko o jednym. Przyjaźnię się z Nathanem od dziecka. Wiem, że w głębi jest dobrym człowiekiem, chociaż mocno się zmienił. Jest jednym z najpopularniejszych uczniów naszej szkoły oraz najlepszym graczem szkolnego teamu piłki nożnej. Zdziwiło mnie zachowanie Nathana, gdy wspomniałam o Dylanie. Nigdy nie zwracał uwagi na to z kim się spotykam. Nie miałam jednak czasu się nad tym zastanawiać, gdyż do mojego pokoju weszła Meggie.
- No cześć, kochana! Co, gotowa? Właśnie wyjeżdżamy. - powiedziała.
- Tak, tak. Już idę.
Zapisałyśmy się jako animatorki na tygodniowe kolonie dla dzieci. Były one poza Sennen, to było 20 minut drogi. Odbywały się w pięknym ośrodku w środku lasu.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mijały dni. Na koloniach poznałam mnóstwo świetnych osób. Dzieci były urocze i łatwo się z nimi pracowało. Nie zrezygnowałam jednak z porannych spotkań z Dylanem. Codziennie rano relacjonowałam mu historie z kolonii. Jednak w środku kolonii zdarzyło się coś dziwnego. Właśnie siedziałam sobie na ławce przed ośrodkiem i zajadałam się kanapką, gdy podszedł do mnie jeden z animatorów, 25-letni James. Usiadł przy mnie i powiedział.
- Cześć! Ty jesteś Nathalie, prawda?
- Um.. tak, to ja.
- Wiesz, muszę ci powiedzieć, że masz świetną rękę do dzieci. - skomplementował mnie.
- Dzięki, a ty jak sobie radzisz?
- Całkiem nieźle, chociaż dziewczynki chyba nie za bardzo za mną przepadają.
- Co? Czemu tak sądzisz?
- Zawsze, gdy próbuję z nimi pogadać uciekają.
-  Mogę z nimi porozmawiać na ten temat, jeśli chcesz.
- To by było wspaniale!
- Dobra, to lecę.
- Dziękuję ci bardzo. - rzekł dotykając moją rękę.

Poszłam do grupy Jamesa i zwołałam wszystkie dziewczynki na pogadankę. Zapytałam je wprost.
- Dlaczego tak chłodno traktujecie pana Jamesa?
Zapadło głuche milczenie. Żadna nie chciała nic powiedzieć.
- No powiedziecie mi, postaram się to jakoś załatwić.
- Dobrze... więc on jest jakiś niefajny. - odważyła się jedna.
- Czemu tak sądzisz?
- Zwraca się do nas w dziwny sposób.
- Na przykład?
- Nazywa nas rybeńkami, kotkami...
- No i to wszystko? - zdziwiłam się.
Nagle wstała jedna z dziewcząt, była bardzo zdenerwowana. Powiedziała cichuteńko.
- No bo... Jenny nam powiedziała, że... że gdy była w łazience, to on... - nagle przerwała, gdyż do pokoju wszedł James z wiadomością, że kolacja jest gotowa.
- Dobrze, dziewczyny. Dokończmy tę rozmowę później. - po czym udaliśmy się na kolację.
Usiadłam z Jamesem, aby go lepiej poznać. Wydawał się całkiem miły. Polubiłam go jak starszego brata, nic więcej, bo ani na chwilę nie zapomniałam o Dylanie. Musiałam już wracać do domu i nie dokończyłam rozmowy z dziewczynkami, ale mogę uznać, że temat jest już skończony. Pomyślałam, że dzieci wyolbrzymiają jak to potrafią, gdyż James wydawał się jak najbardziej w porządku.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Był przedostatni dzień kolonii. Nie mogłam się doczekać na ponowne spotkanie z moimi podopiecznymi. Dzisiaj było rozstrzygnięcie konkursu na najlepszą grupę. Wygrała Meggie, ona zawsze umiała dobrze pokierować grupa i miała świetne podejście do dzieci. Dzisiaj była moja kolejka sprzątania po kolacji. James zaproponował mi pomoc, a ja nie odmówiłam, gdyż był wielki bałagan. Spędzaliśmy ze sobą dobry czas. Usiadłam na chwilę, żeby nabrać energii. Usiadł przy mnie i zaproponował.
- Może jak skończą się kolonie, spotkamy się we dwoje? Bardzo cię polubiłem.
Zrobiło mi się przykro. Nie chciałam go zranić, ale jednak nic do niego nie czułam.
- Przepraszam, ale myślę, że dzieli nas różnica wieku. Zostańmy przyjaciółmi.
- Nieee... Dobrze wiem, że coś do mnie czujesz. - spojrzał się na mnie szaleńczo i przybliżył się, żeby mnie pocałować.
Odepchnęłam go natychmiast, wstałam i pod wpływem emocji skłamałam:
- Ale ja mam chłopaka.
- Tak, akurat! Uwierzę jak zobaczę.
Przestraszyłam się. Podszedł i popchnął mnie na stół. Zabolało mnie mocno. Nie wiedziałam co mam robić. James stał się natarczywy i zaczął mnie rozbierać. Wzięłam stojącą na stole solniczkę i sypnęłam mu w oko, po czym wybiegłam rozpłakana. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Już wiedziałam o co chodzi dziewczynkom, na szczęście już jutro było pożegnalne ognisko, więc nie zamierzałam nikomu o tym mówić, gdyż było to dla mnie bardzo krępujące. James okazał się pedofilem. Żałuję, że nie zauważyłam tego wcześniej.